Reklama

Klimat

Ślepe oczy ludu. Jak dziennikarze szerzą nieprawdę w sprawie zmiany klimatu [ANALIZA]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Dużą odpowiedzialność za szerzenie nieprawd o globalnym ociepleniu ponoszą dziennikarze, którzy - z różnych przyczyn - nie potrafią dobrze wykonać swojej pracy i rzetelnie informować o tym, co dzieje się z klimatem.

Poniższy tekst złożony jest z fragmentów książki autora pt. "Globalne ocieplenie. Podręcznik dla Zielonej Prawicy". Pozycja dostępna jest tutaj.

Swoją rolę w promocji nieprawdy dotyczącej globalnego ocieplenia odgrywają również media. Oferują one - niestety - produkty niskiej jakości, gdyż nastawione są na zdobywanie jak najszerszych zasięgów, co przekłada się następnie na wymierne zyski.

W modelowo funkcjonującym obiegu informacyjnym, dziennikarze powinni być łącznikiem między naukowcami a społeczeństwem. Niestety, nie przyszło nam żyć w utopii, a rzeczywistość pokazuje, że istotną część winy za zaburzenie społecznego odbioru kwestii obecnej zmiany klimatu ponoszą media – i to przede wszystkim media mainstreamowe, docierające do największej widowni. Historia medialnych porażek dotyczących globalnego ocieplenia jest długa i – niestety – nic nie wskazuje, by miała się szybko zakończyć. 

Jednym z popularnych mitów dotyczących zmiany klimatu jest stwierdzenie, że w latach 60. ubiegłego wieku większość naukowców była zdania, że Ziemię czeka wkrótce globalne ochłodzenie. Jednakże rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej: informacje dotyczące przewidywanego spadku średnich temperatur powierzchni planety były serwowane głównie przez popularne media, które robiły z nich okładkowe tematy mające przyciągnąć uwagę. Już wtedy nauka stała na stanowisku, że klimat będzie się ocieplał, a nieliczne opracowania badaczy, które sygnalizowały ochłodzenie były oparte o scenariusz wzrostu koncentracji aerozoli siarczanowych – ten jednak nie nastąpił, gdyż wiele państw świata podjęło zakończone sukcesem kroki prawne na rzecz ograniczenia emisje siarki[1]. Te szczegóły umknęły jednak uwadze mediów, które zaburzyły percepcję społeczną całego zjawiska zmiany klimatu poprzez stworzenie fałszywej dychotomii. Zbyt dużo uwagi poświęcanej przewidywaniom płynącym z nielicznych publikacji naukowych zrównało je z tym, o czym mówiła zdecydowana większość naukowców. Pozbawionego szerszej perspektywy odbiorcę zderzono z dwiema możliwościami rozwoju wypadków, które wydały mu się równoważne.

image

 

Innym przykładem porażki mediów na tym polu był szeroki kolportaż doniesień o rzekomym „liście 500 naukowców” złożonym na biurko Sekretarza Generalnego ONZ, który dowodzić miał, że „kryzys klimatyczny nie istnieje”. Dokument ten, prezentowany w mediach jako dzieło „globalnej sieci 500 uznanych i doświadczonych naukowców i profesjonalistów na polu klimatu i powiązanych dziedzin”, zawierał szereg postulatów dotyczących reakcji społeczności globalnej na problem globalnego ocieplenia. Jednakże już po wstępnej analizie okazuje się, że deklaracja stoi w sprzeczności z faktami naukowymi, nie jest poparta żadnymi badaniami czy analizami, a grupa, która ją podpisała nie może zostać nazwana „grupą naukowców” czy nawet „specjalistów ds. klimatu”. List zawierał treści odstające od faktów (m.in. wzmiankę o tym, że globalne ocieplenie postępuje wolniej niż przewidywano), a wśród jego sygnatariuszy znaleźć można było bardzo dużą grupę osób, która z badaniami klimatycznymi nie ma nic wspólnego. Dokument podpisali bowiem m.in. prawnik, ekonomista, specjaliści od zarządzania i rozwoju biznesu, specjalista ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego, psychoanalityk, architekt, polityk, przedsiębiorcy, dziennikarze, pisarz, pilot, specjalista ds. żywienia zwierząt, filozofowie, byli lub obecni pracownicy branży wydobywczej, przedstawiciele związków zawodowych polskiego sektora elektroenergetyki, konsultant, mówca publiczny, neuropsycholog, archeolog, specjalista ds. budowy tam i zapór, farmakolog. Po przejrzeniu tej międzynarodowej listy można dojść do wniosku, że spośród 500 podpisów jedynie ok. 60-65 należy do osób, które w swej karierze naukowej posiadają poważne doświadczenie w kwestii badań klimatu (tj. są np. fizykami atmosfery). Oznacza to, że wśród sygnatariuszy deklaracji jedynie ok. 12-13% to klimatolodzy[2].

List „500 naukowców” uwidocznił szerszy problem współczesnego dziennikarstwa – coś, co można nazwać kreowaniem fikcyjnej rzeczywistości naukowej. Dziennikarze potrafią bowiem bardzo zgrabnie nadać określonej treści pozorów naukowości i w ten sposób spreparować coś, co odbiorcy wezmą za głos nauki.

W 2008 roku „Rzeczpospolita” opublikowała wywiad z profesorem Zbigniewem Jaworowskim. Rozmowa nosiła wymowny tytuł „Człowiek nie ma nic do klimatu”[3]. Profesor Jaworowski był lekarzem, specjalistą w dziedzinie radiologii. Nie posiadał wykształcenia w zakresie fizyki atmosfery, jego zdanie nie mogło zatem równać się poglądom klimatologów, ekspertów w tej dziedzinie. Być może właśnie dlatego wywiad pełen jest ewidentnych bzdur – w rozmowie pada wzmianka o tym, że ochrona klimatu ma być nową formułą organizacji świata, czymś „w rodzaju światowego rządu”[4], który realizować ma „antycywilizacyjne cele ideologów nowej wiary”[5], a cała teza o antropogeniczności obecnej zmiany klimatu to efekt działania lobbystów stosujących „wybiórcze podejście do danych badawczych”[6]. Tymczasem profesor Jaworowski sam stosuje dane naukowe dość wybiórczo i twierdzi np., że w czasie tzw. średniowiecznego optimum klimatycznego średnia temperatura globalna była wyższa niż obecnie. Nie jest to prawda – w porównaniu do średnich temperatur z początku XX wieku, można mówić o ociepleniu w średniowieczu jedynie w odniesieniu do niektórych regionów Ziemi (przede wszystkim północnego Atlantyku oraz południowego Pacyfiku). W innych miejscach (m.in. w Europie Środkowowschodniej, Azji Środkowej) temperatury były niższe niż są obecnie[7]. Tezy profesora nie potwierdzają też rekonstrukcje średnich temperatur[8].

Choć prof. Jaworowski nie dysponował fachową wiedzą i wykształceniem, to jednak w oczach czytelników wywiadu mógł urosnąć do rangi autorytetu. Dużą rolę z pewnością odegrał tu jego tytuł naukowy. Ktoś, kto jest profesorem z miejsca zyskuje bowiem uznanie w oczach słuchaczy – wpływ tego mechanizmu na ludzkie umysły opisał już Robert Cialdini w swojej wybitnej książce „Wywieranie wpływu na ludzi”. Jeżeli ktoś nosi biały kitel i stetoskop, to bez oporów uwzględnimy jego opinię na temat naszego zdrowia. Jeśli ktoś ma na sobie elegancki, szyty na miarę garnitur, drogi zegarek i gustowny krawat, to z przyjemnością zasięgniemy jego porad na temat prowadzenia biznesu. A jeśli ktoś posiada tytuł profesora, to od razu jawi się jako wyrocznia w tej dziedzinie, w jakiej się wypowiada. Tak działa magia autorytetu jego atrybutów – pozwala ona uzupełnić nawet głębokie luki w wiedzy i wlać w umysły słuchaczy pewność, że osoba, która do nich mówi zna się na rzeczy.

Niekiedy jednak media strzelają też gola do własnej bramki i popadają w nadmierną egzaltację na temat klimatu czy środowiska. Dziennikarze ścigają się wtedy, kto przygotuje bardziej dramatyczną relację. Dobrym przykładem były pożary Amazonii w 2019 roku. Powtarzane przez media kłamstwa na ten temat zebrał i obalił w swoim artykule amerykański popularyzator nauki Michael Shellenberger. Skrytykował on m.in. używaną przez media frazę „płuca świata”. By stwierdzić, czy Amazonia zasługuje na takie miano, dziennikarz zwrócił się z pytaniem do Dana Nepstada, naukowca specjalizującego się w tym regionie, jednego z autorów raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu. „To bzdura” - powiedział Nepstad. „Za tym nie stoi żadna nauka. Amazonia produkuje ogromne ilości tlenu, ale zużywa go równie dużo” – dodaje badacz[10].

Nepstad zakwestionował też doniesienia dotyczące rekordowej liczby pożarów, jakie trawić mają Amazonię. „To prawda, że w 2019 roku jest ich o 80% więcej niż w 2019, ale to sprawia, że tegorocznych pożarów jest o zaledwie 7% więcej niż było ich średnio w ciągu ostatnich 10 lat”. Na podparcie tych argumentów Shellenberger prezentuje wykres przygotowany przez brazylijski Instytut Badań Kosmicznych (INPE).

W szerzeniu półprawd dziennikarzom ochoczo pomagali celebryci, chcący pokazać się jako wrażliwi na kwestie środowiskowe. Podczas pożarów Amazonii wielu z nich udostępniło jednak zdjęcia sprzed kilku dekad. Fotka, którą na swoich social mediach udostępnił piłkarz Ronaldo pochodziła z południowej Brazylii i zrobiono ją w 2013 roku. Zdjęcie, które udostępnili aktor Leonardo DiCaprio i prezydent Francji Emmanuel Macron miała ponad 20 lat. Z kolei te, które udostępniła Madonna i Zaden Smith – ponad 30. Niektórzy celebryci udostępniali zdjęcia z Montany, Indii i Szwecji[11].

Shellenberger podkreślał jednak, że niektóre media starały się walczyć z dezinformacją dotyczącą pożarów. Próby takie podjęła stacja CNN oraz The Times. Co ciekawe, sam tekst Shellenbergera nie był wolny od błędów. Wytknął mu je Rhett A. Butler z portalu Mongabay[12].

[1]Źródło:https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-w-latach-70-xx-wieku-naukowcy-przewidywali-epoke-lodowcowa-12 [Dostęp: 30.10.2020]

[2]Źródło:https://www.energetyka24.com/list-500-naukowcow-negujacych-niebezpieczenstwo-zmian-klimatu-to-bzdura-komentarz [Dostęp: 30.10.2020]

[3]Źródło:https://www.rp.pl/artykul/230987-Czlowiek-nie-ma-nic-do-klimatu-.html  [Dostęp: 21.10.2020]

[4] Ibidem

[5] Ibidem

[6] Ibidem

[7]Źródło:https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-w-sredniowieczu-bylo-cieplej-niz-dzis-35 [Dostęp: 21.10.2020]

[8]Por. https://www.ncdc.noaa.gov/paleo-search/

[9]Por.https://www.energetyka24.com/korwin-globalne-ocieplenie-to-dobra-rzecz

[10]Źródło:https://www.energetyka24.com/shellenberger-wszystko-co-mowia-o-amazonii-to-nieprawda-komentarz?fbclid=IwAR29owVO1YVK7QjuR4Tm27fQ7MFY8Po9HbdOMAhzG3JndVHV6fFQq-uD_Jk [Dostęp: 24.10.2020]

[11] Ibidem

[12]Źródło:https://www.energetyka24.com/shellenberger-wszystko-co-mowia-o-amazonii-to-nieprawda-komentarz?fbclid=IwAR29owVO1YVK7QjuR4Tm27fQ7MFY8Po9HbdOMAhzG3JndVHV6fFQq-uD_Jk [Dostęp: 24.10.2020]

[13]Źródło:https://www.energetyka24.com/malinowski-media-zawiodly-w-kwestii-zmian-klimatu [Dostęp: 21.10.2020]

Reklama

Komentarze

    Reklama