Reklama

Górnictwo

Polskie górnictwo a globalne wyzwania. Czy węgiel znad Wisły jest konkurencyjny? [ANALIZA]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Pandemia koronawirusa oraz światowe trendy w energetyce zachwiały rynkiem węglowym, powodując problemy u wielu producentów, m.in. z Polski. Czy współcześnie węgiel znad Wisły może konkurować na rynkach globalnych?

Zanotowane w czasie rozprzestrzeniania koronawirusa spadki cen ropy i gazu spowodowały rzecz paradoksalną – węgiel, po przeliczeniu ekwiwalentu energetycznego – stał się najdroższym paliwem kopalnym. Jednakże eksperci jeszcze przed pandemią wskazywali, że surowiec ten czasy cenowej hossy ma już za sobą. Taka sytuacja rodzi istotne niebezpieczeństwo dla wielu polskich spółek górniczych, przede wszystkim zaś – dla Polskiej Grupy Górniczej. Podmiot ten już teraz próbuje porozumieć się ze swoimi związkowcami w sprawie programu naprawczego i działań antykryzysowych. Niestety, wiele wskazuje na to, że działania te będą jedynie doraźnym wsparciem, a nie długofalowym i konsekwentnym rozwiązaniem.

Cieniem na polskim górnictwie kładą się całe dekady zaniedbań. Sektor po 1989 roku nie doczekał się konsekwentnej i długoletniej restrukturyzacji, która uczyniłaby zeń branżę rentowną, odporną na wstrząsy na światowych rynkach. Zaniedbywano inwestycje w innowacje, utrzymywano obciążający spółki system pracy, stawiano na doraźne działania, sztucznie podtrzymywano przy życiu nierentowne zakłady, pozbawiając inne, dochodowe kopalnie środków na rozwój.

Swoistą próbką tego, jak wrażliwe jest polskie górnictwo na sytuację na globalnym rynku węgla były lata 2014-2015, kiedy to m.in. z uwagi na spadki cen surowca na świecie ówczesna Kompania Węglowa znalazła się na krawędzi bankructwa. Strata całego górnictwa wyniosła wtedy 4,5 mld złotych. Spółkę uratował wzrost notowań węgla związany z decyzją Chin o wstrzymaniu własnego wydobycia oraz szybka restrukturyzacja i przekształcenie w PGG, powiązane z wdrożeniem planu naprawczego, który został zaakceptowany przez Komisję Europejską. Jednakże wpompowanie miliardów złotych bez kompleksowej wizji restrukturyzacyjnej okazało się jedynie chwilowym załatwieniem problemu – obecnie PGG znów jest w tarapatach, spotęgowanych dodatkowo pandemią koronawirusa.

Polskiemu górnictwu nie pomaga też model pracy obowiązujący w wielu państwowych kopalniach, który obniża wydajność oraz podnosi koszty wydobycia. Wiele górniczych związków zawodowych okopało się na pozycjach wyznaczonych przez Kartę górnika, czyli rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 30 grudnia 1981 roku. Dokument ten „wyrażając szczególne uznanie dla trudu górniczej pracy” przyznał przedstawicielom przemysłu wydobywczego szerokie i niespotykane w innych branżach przywileje. Zalicza się od nich m.in.: nagroda z okazji Dnia Górnika („Barbórka”), dodatek na pomoce naukowe dla dziecka („ołówkowe), zmodyfikowany czas pracy, a nawet bezzwrotną pożyczkę dla młodych małżeństw. Świadczenia te są punktem wyjściowym do negocjacji ze stroną rządową.

Tymczasem, powyższe benefity generowały potworne koszty i zmniejszały urobek zakładów. Realny czas pracy górnika w państwowej kopalni skracał się, gdyż w czas trwania szychty wliczano pochłaniające nawet kilka godzin dojście do przodka. Ponadto, kopalnie nie pracują nieustannie, wyłączając maszynerię np. na weekendy. Jej rozruch pochłania wtedy dodatkowe środki. Z powyższych względów, prywatne kopalnie w Polsce osiągają wydajność na poziomie o 300 t/pracownika wyższym niż ich odpowiedniki będące pod kontrolą państwa. Do tego dochodzą też koszty dodatkowych górniczych pensji i rozmaitych nagród.

Brak długoletnich i konsekwentnie wdrażanych programów naprawczych oraz obciążenia wynikające z modelu pracy przełożyły się na wzrost kosztów wydobycia węgla w Polsce, odrywając cenę surowca od tej odnotowywanej w kluczowych punktach handlowych, czyli m.in. w portach Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia. Uszczuplenie możliwości finansowych zakładów oraz „przespanie” okresu koniunktury węglowej z początku drugiej dekady XXI wieku przyniosły zastój w inwestycjach w innowacje oraz nowe moce wydobywcze. Katastrofalne zaniedbania w tej kwestii dobrze opisał raport Najwyższej Izby Kontroli poświęcony sytuacji w sektorze górnictwa węgla kamiennego w latach 2007-2015.

Węgiel wydobywany nad Wisłą ma też problemy natury geologicznej. Większość kopalni położonych w tradycyjnych regionach górniczych ma sczerpane, głęboko położone złoża, które są w dodatku silnie zametanowione i umiejscowione pod gęsto zaludnionymi terenami. To wszystko sprawia, że koszty wydobycia rosną gwałtownie.

Wszystkie te problemy sprawiają, że polski węgiel przegrywa walkę o klienta nawet na rynku krajowym, i to z surowcem pochodzącym z tak egzotycznych krajów jak Australia czy Kolumbia.

Jednakże polski węgiel wciąż może być konkurencyjny w starciu na światowych rynkach. Potrzebny jest jednak odpowiedni program naprawczy, który wykorzysta korzystne wzorce i modele i zrezygnuje ze szkodliwych. Jako przykład dobrze zarządzanej polskiej kopalni wskazać można zakład Lubelski Węgiel Bogdanka. Firma ta potrafiła skorzystać z możliwości, jakie dają nakłady na innowacje, wdrażając szereg nowatorskich rozwiązań związanych m.in. z systemem wydobycia węgla. Było to możliwe dzięki długofalowej strategii zakładającej inwestycje w nowe technologie i poprawianie wydajności, czyli te usprawnienia, o których większość polskiego górnictwa zapomniała.

Reklama

Komentarze

    Reklama