Reklama

Gaz

Byłeś kanclerzem, będziesz w Gazpromie. Jak Rosja skupuje elity UE [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Kanclerze, ministrowie, urzędnicy – wielu członków europejskiej elity politycznej znajduje zatrudnienie w rosyjskim sektorze energetycznym. I jest to sytuacja, której należy się obawiać.

Do tanga trzeba dwojga

Austriacka minister spraw zagranicznych tańczy na swoim weselu z Władimirem Putinem – taki obraz przewinął się przez światowe media w 2018 roku, wywołując prawdziwą falę komentarzy. Na Karin Kneissl, szefową dyplomacji Austrii, która zaprosiła prezydenta Rosji na wesele, spadła lawina krytyki. Wiele głosów wyrażało zdegustowanie faktem, że wpływowa polityk kraju Unii Europejskiej obnosi się ze swymi bliskimi relacjami z prezydentem kraju, który w ciągu ostatnich lat pokazał się z jak najgorszej strony – m.in. zajmując Krym, atakując Ukrainę czy zestrzeliwując pasażerski samolot. Zażenowanie wzbudził też tradycyjny ukłon minister Kneissl wykonany przed Putinem – został on okrzyknięty symbolem uległości Europy wobec coraz bardziej agresywnej Rosji.

Choć taniec ten był dla austriackiej minister kosztowny wizerunkowo, to jednak nie zaszkodził jej karierze, a – być może – nawet ją przyspieszył. Po dymisji z fotela szefowej dyplomacji w 2019 roku (straciła ona wtedy posadę razem z innymi politykami z ramienia FPÖ) po kilkunastu miesiącach znalazł się dla niej etat w rosyjskiej energetyce. Kneissl trafiła do Rady Dyrektorów spółki Rosneft – kontrolowanego przez Kreml giganta naftowego. Austriacka ex-minister będzie w niej zasiadać razem z takimi figurami, jak Matthias Warnig (były współpracownik Stasi, a obecnie szef Nord Stream 2 AG), Robert Dudley i Bernard Looney (były i obecny szef BP), Hamad Rashid Al-Mohannadi oraz Faisal Alsuwaidi (przedstawiciele Qatar Investment Authority). Tym samym, Kneissl współtworzy długą listę zawierającą nazwiska europejskich polityków, którzy po zakończeniu kariery w rządach i instytucjach publicznych trafili do rosyjskich spółek energetycznych.

Dyskretny urok rubli

W ciągu ostatnich kilku lat z europejskiej polityki do rosyjskiej energetyki przeszedł cały szereg mniej lub bardziej znanych figur. Kneissl jest jednym ze spektakularnych transferów, ale nie jest ona najwyższym rangą politykiem austriackim, który znalazł zatrudnienie w tym sektorze.  W marcu 2019 roku do spółki Łukoil trafił bowiem były kanclerz Austrii Wolfgang Schüssel – zasiadł on w Radzie Dyrektorów tej firmy. Jeszcze wcześniej, bo w 2018 roku, rosyjska energetyka skusiła Hansa-Jörga Schellinga, milionera i ministra finansów Austrii w latach 2014 - 2017, który podjął się pracy jako doradca przy projekcie Nord Stream 2.

image

 

Wszystkie te transfery blakną jednak na tle kariery, jaką w rosyjskich spółkach energetycznych zrobił były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Po wygaśnięciu kadencji kanclerskiej został on powołany na stanowisko szefa komitetu akcjonariuszy spółki Nord Stream AG. W październiku 2016 roku Schröder stanął na czele zarządu spółki Nord Stream 2 AG. Rok później został nominowany na stanowisko niezależnego dyrektora w zarządzie Rosnieftu.

Do rosyjskiej energetyki trafiło też wiele innych osób związanych z partią SPD. Przykładem takiej współpracy jest Henning Voscherau, który w 2012 roku został szefem Rady Dyrektorów spółki South Stream Transport AG. Natomiast w październiku 2016 roku do spółki Nord Stream 2 AG przeszła Marion Scheller, wpływowa urzędniczka niemieckiego ministerstwa gospodarki, którym kierował wtedy znany polityk SPD Sigmar Gabriel (obecnie minister spraw zagranicznych).

Do grona przywódców państw europejskich, którzy odnaleźli się w rosyjskiej energetyce zaliczyć trzeba także Paavo Lipponena, byłego premiera Finlandii, który po zakończeniu kariery politycznej pracował jako konsultant dla firmy Nord Stream AG. Co ciekawe, pracując dla tej spółki-córki Gazpromu Lipponen posiadał jednocześnie biuro w… budynku fińskiego parlamentu.

Quid pro quo

Patrząc na powyższe kariery, pewne oskarżenia same cisną się na usta – nie można więc dziwić się np. Tomowi Lantosowi, byłemu przewodniczącemu Komisji Spraw Zagranicznych amerykańskiej Izby Reprezentantów, który na wieść o karierze Schrödera w rosyjskiej energetyce nazwał go ,,polityczną prostytutką”. Niemniej, trudno w tych sprawach cokolwiek twardo udowodnić. Czy to właśnie perspektywa przyszłych synekur skłania europejskich polityków do obrony rosyjskich projektów energetycznych i lobbowania za nimi w ramach oficjalnych działań oraz w rządowych kuluarach? Nie wiadomo, mogą to być jedynie spekulacje. 

Rozważając różne opcje trzeba jednak pamiętać, że posady w rosyjskich spółkach mogą być nie tylko wynagrodzeniem za dawne przysługi. To również inwestycja. Razem z europejskimi politykami do spółek energetycznych będących pod kontrolą Kremla przechodzą ich kontakty towarzyskie. Rosja – zatrudniając byłych kanclerzy czy ministrów – otwiera sobie drogę do pozostałych członków elit politycznych, niekiedy będących częścią obecnych obozów władzy. Dobrym przykładem jest tu Frank-Walter Steinmeier, prezydent Niemiec. Ogromną rolę w jego karierze odegrał Gerhard Schröder – duet ten współpracował ze sobą już od 1991 roku, gdy przyszły kanclerz pełnił funkcję premiera Dolnej Saksonii. Steinmeier był wtedy doradcą Schrödera ds. kontaktów z mediami. Obaj panowie przeszli ramię w ramię długi marsz przez różne instytucje, cały czas blisko ze sobą współpracując. Naiwnością byłoby sądzić, że ta relacja zakończyła się, gdy Schröder został etatowym pracownikiem rosyjskiej energetyki. Również naiwnością byłoby twierdzić, że politycy przechodzący do tych spółek nie korzystają w nowej pracy z niepublicznej wiedzy, którą zdobyli w ramach swoich karier państwowych.

Migracje zawodowe europejskiej elity to poważny problem – zostawiając na boku wszystkie spekulacje, stwierdzić należy, że Rosja pozyskuje w ten sposób kapitał towarzyski i intelektualny, który jest bardzo potrzebny do prowadzenia skutecznej polityki. Trzeba też zauważyć, że rosyjskie spółki energetyczne będące pod kontrolą Kremla nie są zwykłymi podmiotami rynkowymi. Wręcz przeciwnie, firmy te – zwłaszcza Gazprom – pełnią bardzo specyficzną rolę w systemie rosyjskiej władzy, będąc de facto przedłużeniem ramienia Moskwy, która doskonale zdaje sobie sprawę z potencjału, jaki stanowią surowce energetyczne. Każdy unijny kanclerz, minister czy urzędnik, który przechodzi do rosyjskiej energetyki powinien być uważany za dodatkowe wzmocnienie możliwości Rosji w zakresie politycznej gry nośnikami energii.

Reklama

Komentarze

    Reklama