Reklama

Gaz

Niemiecka opozycja chce ostrego odwetu za sankcje USA na Nord Stream 2 [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Niemieccy parlamentarzyści z AfD pytają: co rząd RFN zamierza zrobić z amerykańskim imperializmem, lekceważeniem suwerenności Niemiec i sankcjami? Berlin odpowiada: będziemy dalej wspierać politycznie Nord Stream 2.

Pod koniec kwietnia światło dzienne ujrzała odpowiedź niemieckiego rządu na pytania złożone przez deputowanych do Bundestagu z frakcji Alternative für Deutschland (AfD), które dotyczyły sankcji nałożonych przez Stany Zjednoczone na gazociąg Nord Stream 2. Ze względu na amerykańskie restrykcje włączone do budżetu Pentagonu w grudniu 2019 roku, to kontrowersyjne podbałtyckie połączenie do dziś nie może zostać ukończone – budująca je szwajcarska spółka Allseas zaprzestała układania rur z obawy przed sankcjami. Parlamentarzyści skrajnie prawicowej i opozycyjnej AfD zapytali rząd federalny w Berlinie o stanowisko Niemiec wobec takiej sytuacji.

Interpelacja połączona była z postawieniem szeregu kategorycznych tez. W swym zapytaniu deputowani z AfD twierdzili m.in., że „Stany Zjednoczone lekceważą suwerenność Niemiec i głęboko ingerują w sprawy wewnętrzne, godząc w dwustronny prywatny projekt gospodarczy”. Parlamentarzyści podkreślali też, że takie działania ze strony USA to „ograniczenie wolnej konkurencji i atak gospodarczy na europejskie dostawy energii”.

Zdaniem deputowanych AfD Ameryka chce zapobiec pokojowej współpracy między Europą a Rosją, co ma być zgodne z opracowaną przez RAND Corporation długoterminową strategią zwalczania rosyjskich wpływów na Starym Kontynencie.

W swym zapytaniu parlamentarzyści stawiają też tezę, że amerykański gaz LNG, który dopływa do Europy jest o ok. 30% droższy niż słany przez gazociągi surowiec rosyjski, twierdząc, że Ameryka zmierza do ograniczenia dostaw gazu z Rosji sprzedając Europejczykom swój własny surowiec.

„Niemcy i Europa są powstrzymywane przez paternalistyczne, wręcz imperialistyczne środki sankcyjne od ustalania własnych interesów energetycznych (…). Stosunki transatlantyckie nie są już kształtowane jednostronnie przez USA, ale przez suwerenne Niemcy, państwo członkowskie Unii Europejskiej i równorzędnego partnera NATO. Sankcje eksterytorialne mające na celu narzucenie partnerom własnych interesów gospodarczych i geopolitycznych oraz blokowanie ich swobody są niedopuszczalne i wymagają odpowiedniej odpowiedzi (…). Zdaniem pytających Republika Federalna Niemiec, jako suwerenne państwo, nie może tolerować takiego zachowania – nawet od długoletnich partnerów i przyjaciół” – piszą deputowani AfD.

Z deklaracji dołączonej do interpelacji wyłania się obraz linii politycznej, jaką przejawia AfD. Frakcja ta opowiada się jednoznacznie za opcją ostrego odwetu za sankcje nałożone przez USA na Nord Stream 2, o czym świadczą nie tylko oskarżenia o „imperializm”, ale też pytania postawione rządowi w Berlinie, dotyczące możliwości wprowadzenia dość konkretnych odpowiedzi na amerykańskie restrykcje, w postaci np. zakazu wjazdu dla obywateli Stanów Zjednoczonych.

Jednocześnie deputowani AfD zdają się nie dostrzegać, że to Rosja – a nie Ameryka – jest dominującym dostawcą gazu do Unii Europejskiej i jeśli dostawy błękitnego paliwa do UE zostaną zagrożone, to raczej z winy Moskwy, nie Waszyngtonu. Potwierdza to dotychczasowa historia zaopatrywania Europy w ten surowiec, z której jasno wynika, że rosyjski państwowy gigant gazowy Gazprom nie jest dostawcą pewnym i niezawodnym – wystarczy przyjrzeć się przebiegowi postępowania antymonopolowemu, które wszczęła przeciwko tej firmie Komisja Europejska. Parlamentarzyści AfD rozmijają się również z prawdą twierdząc, że amerykańskie LNG jest droższe od gazu rurociągowego z Rosji – dla wielu państw, którym Gazprom podyktował warunki cenowe oderwane od realiów rynkowych (czyli m.in. Polski), ciekłe paliwo ze Stanów Zjednoczonych jest opcją tańszą, umożliwiającą wprowadzenie konkurencji i obniżenie kosztów dla gospodarki.

Nie sposób też nie odnieść wrażenia, że uwadze pytających uchodzi sens budowy Nord Stream 2 dla Rosji, która zaangażowała się w ten projekt m.in. dlatego, by przearanżować architekturę przesyłu gazu do Europy (wbrew uwarunkowaniom rynkowym) i pozbawić Ukrainę statusu kraju tranzytowego.

Interpelacja podpisana przez trzech polityków Alternatywy (Leifa-Erika Holma, Tino Chrupallę oraz Steffena Kotré’a) składała się z 13 pytań, na które odpowiedział rząd federalny. Reakcja Berlina była zachowawcza i w porównaniu do radykalnej linii AfD – ugodowa względem Ameryki.

Rząd federalny przyznał, że nadal pozytywnie ocenia projekt Nord Stream 2. Według Berlina Nord Stream 2 to przede wszystkim projekt gospodarczy zaangażowanych firm. Rząd RFN stwierdził też, że nie zamierza rozliczać Stanów Zjednoczonych ze strat poniesionych z tytułu sankcji na Nord Stream 2. Berlin zaznaczył jednocześnie, żenie podziela zdania Waszyngtonu, iż polityka niemiecka względem tego kontrowersyjnego gazociągu zagraża NATO.

Niemiecki rząd oświadczył, że nie wie, jak technicznie będzie wyglądała realizacja projektu Nord Stream 2, ale zakłada, że gazociąg ten zostanie ukończony. Co ważne, rząd Niemiec stwierdził też, że dalej będzie udzielać politycznego wsparcia firmom zaangażowanym w to przedsięwzięcie. Berlin przyznał również, że nie zamierza stosować odpowiedzi w postaci sankcji czy zakazu wjazdu względem Stanów Zjednoczonych i ich obywateli, ucinając szereg pytań odpowiedzią, że różnorakie instrumenty odwetowe, o ewentualne zastosowanie których pytali deputowani AfD musiałby zostać zaakceptowane przez Komisję Europejską.

Jak odczytywać interpelację i odpowiedzi na nią? Z perspektywy Polski kluczowe są następujące wnioski.

Po pierwsze, nastawienie polityczne AfD jest biegunowo odległe od tego, czego w polityce niemieckiej potrzebuje Warszawa. Partia ta jest bowiem nastawiona na konfrontację z Ameryką oraz budowę partykularnych interesów Niemiec w praktycznie całkowitym oderwaniu od ram Unii Europejskiej, co dobrze ilustrują pytania dotyczące ewentualnych sankcji odwetowych na USA oraz brak uwzględnienia perspektywy innej niż niemiecka przy analizie pozycji Rosji jako dostawcy gazu do UE.

Po drugie, obecny rząd w Berlinie zamierza utrzymać swój kurs polityczny względem współpracy z Rosją, oferując Moskwie wsparcie polityczne przy realizacji projektów strategicznych (przede wszystkim zaś Nord Stream 2), które przynieść mają korzyści Niemcom.

Po trzecie, Polska musi pamiętać, że obecny układ władzy w RFN – nawet pomimo takich spraw jak casus Nord Stream 2 – nie jest jeszcze najgorszą opcją, jaka może przebić się z niemieckiej polityki. W Bundestagu znajdują się bowiem ugrupowania, których polityka może być znacznie bardziej odległa od linii, którą trzyma Warszawa. Obserwowanie dynamiki zmian na scenie politycznej w Berlinie poprzez analizę takich dokumentów jak interpelacje w kwestiach strategicznych powinno być prowadzone przez stronę polską uważnie i wnikliwie – da to bowiem szerszy pogląd na panoramę polityczną zachodniego sąsiada oraz perspektywy, jakie mogą się z niej wyłonić.

Reklama

Komentarze (2)

  1. Szach mat w jednym ruchu

    Patrzę i czytam od kilku dni. Faktycznie jak się posłucha inteligentnych inaczej to ręce opadają! Skowyt wręcz ujadanie. Mam wrażenie,że nawet pojazd Chrystusowy miał więcej rozumu! Umowa zawarta z końcem roku pomiędzy Rosją a Ukrainą to porażka Ukrainy i wszystkich innych! A zwycięstwo Rosji. Można powiedzieć Nobel z ekonomii i myślenia. Po kolei czy komuś się podoba czy nie to przecież Rosja nie chciała podpisywać żadnej umowy! Dzięki Amerykanom ns2 nie działa. Zostali zmuszeni do rozmów z Ukrainą. Ostatecznie proponowali umowę na rok! Mało tego mieli nie zapłacić ani kopiejki za przegraną sprawę! Tym bardziej odsetki! A fakty są takie,że podpisali nową wieloletnią umowę! Zobowiązali się do opłat na rzecz Ukrainy i zapłacili za przegraną w sądzie z odsetkami! Trzeba być zekiem tudzież odpornym na fakty żeby sądzić inaczej! Sprawa druga ns2. Póki co ns1 nie przynosi spektakularnych sukcesów. Polecam wypowiedź Ilji Zasławskiego z think thanku Wolna Rosja. Czy powstanie ns2 tak. Bo musi innego wyjścia nie ma. Czy coś to zmieni nic. Projektowany był przy innych cenach i założeniach. Wszyscy mieli brać a nie będę. Po drugie miało nie być konkurencji a jest. Po trzecie zupełnie inne ceny były kiedyś a zupełnie inne są dzisiaj. Na koniec jak jest źle pokazuje przykład wykorzystania byłego kanclerza Niemiec . I ustawienia go w roli wyjca. Wyjca rozpaczy i bezsilności. Bo nie przypominam sobie wcześniej wypowiedzi tego Pana w takim tonie!

  2. ccc

    Niestety, do Niemiec jako "sojusznika" trzeba mieć daleko idącą rezerwę. Nie wiem nawet czy słowo "sojusznik" jest tutaj uprawnione. Oficjalnie, na papierze Niemcy to sojusznik po tej samej stronie co my. Wiele faktów, o ile nie wszystkie, w ostatnich latach temu przeczy i to nie tylko Nord Stream 2. Jeden z wielu faktów. Ponieważ objęcie władzy przez PIS nie spodobało się Niemcom, władze poufnie zorganizowali szkolenie dla dziennikarzy niemieckich o tym jak mają pisać negatywnie o Polsce, tj. o kraju w który łamie się prawo, nie ma demokracji itp. Razi jednak szczególnie troska Niemiec o "dobre samopoczucie" Rosji z arogancją wobec tego samego samopoczucia wobec Polski. Gdy Rosja organizuje ćwiczenia ataku bronią atomową na Warszawę Berlin milczy, ale gdy Polska organizuje ćwiczenia obronne Berlin twierdzi, że to "prowokacja" . Tak zachowuje się sojusznik ? Nie, Niemcy nie są już sojusznikiem (jeśli kiedykolwiek były). Ryzyko zakupów wojskowych w Niemczech to olbrzymie ryzyko polityczne. W razie zagrożenia po prostu nie sprzedadzą nam części zamiennych i uzbrojenia bo uznają to za "prowokację" wobec Rosji. Obawiam się, że gdyby nie zaangażowanie USA i UK, Rosja mogłaby powtórzyć manewr z zielonymi ludzikami na większą skalę po to aby zająć przesmyk suwalski i odseparować kraje bałtyckie od Europy. Wtedy Merkel i Macron negocjowaliby pokój za cenę zatrzymania zajętych terenów Polski a nam kazałyby siedzieć cicho i "nie prowokować Rosji" protestami.

Reklama