Reklama

Atom

Kotki radiacyjne. Jak zwierzęta miały pomóc w wykrywaniu promieniowania

Fot.: Pixabay
Fot.: Pixabay

Koty mogą pomóc człowiekowi nie tylko w walce z gryzoniami, ale też przy… wykrywaniu materiałów promieniotwórczych, czyli np. paliwa z elektrowni jądrowych. I to zmieniając kolor swojego futra. Takiego zdania byli dwaj Francuzi.

Historię kotów radiacyjnych opisuje The Guardian. Według gazety, w latach 80-tych naukowcy z branży atomowej zaczęli zastanawiać się, w jaki sposób zabezpieczać miejsca składowania paliwa z elektrowni jądrowych dla przyszłych pokoleń. Chodziło o wykształcenie takich znaków ostrzegawczych, które będą zrozumiałe i czytelne w perspektywie ok. 10 tysięcy lat.

Z dość oryginalnym pomysłem wyszła dwójka Francuzów - Françoise Bastide i Paolo Fabbri. Zasugerowali oni, że rozwiązanie tego problemu może polegać na hodowli specjalnych zwierząt, które będą reagować na promieniowanie w widoczny od razu sposób - zmieniając kolor skóry, sierści lub futra. Tak narodziła się idea kotów radiacyjnych.

Pomysł był prosty: specjalnie wyhodowany kot miał zmieniać kolor sierści na jaskrawy, gdy przebywał w miejscu o wysokiej radiacji. Fakt, że koty były i są szalenie popularnymi zwierzętami domowymi miał umożliwić przekazywanie tego systemu ostrzegawczego przez kolejne generacje ludzi i zwierząt.

Do zrealizowania pomysłu jak na razie nie doszło, ale - według Guardiana - zyskał on nową odsłonę w roku 2015, kiedy powstał ruch Ray Cat Solution postulujący wyposażenie zwierząt w uprzęże czy obroże, które byłyby w stanie reagować na materiały radioaktywne.

  • kot
Reklama

Komentarze

    Reklama