Reklama

Atom

Ilnicki: za fake newsami o pożarach Czarnobylu może stać Rosja [WYWIAD]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Za częścią fake newsów o pożarach w czarnobylskiej strefie wykluczenia może stać Rosja – twierdzi Tomasz Ilnicki, podróżnik po miejscach katastrof jądrowych, autor książki „Azyl: zapiski stalkera”.

Jakub Wiech: Jak w tym momencie wygląda sytuacja

Tomasz Ilnicki: Jest nieciekawie, choć w samym Czarnobylu nie jest już źle. Sprawy przybrały zły obrót przy zachodnich granicach strefy oraz wokół niej. Pożary się bardzo rozprzestrzeniły, na co wpłynął szereg czynników, przede wszystkim zaś zaniedbania. W strefie nie koncentrowano się na tym, by przeciwdziałać pożarom w perspektywie długoterminowej, ale zarabiano na wywozie drewna. Pasy przeciwpożarowe były zarośnięte, nikt się tym nie zajmował. Natomiast nic nie zagraża już samej elektrowni czy kultowym miejscom w zonie.

Czy tegoroczne pożary strefy zasługują na miano największych w historii?

Zdecydowanie tak, mają największą skalę. Nigdy ogień nie był tak blisko elektrowni. Podobne wydarzenia miały miejsce na początku lat 90-tych. Teraz pożary doszły do Czerwonego Lasu oraz pod samą granicę Prypeci. Spłonął też Ośrodek Szmaragdowy, z jego domkami pokrytymi rysunkami z rosyjskich bajek czy stacja kolejowa tuż przy Prypeci. Nigdy w historii strefy żaden pożar nie spowodował w niej tyle zniszczeń.

image

 Czarnobylska strefa wykluczenia. Fot. T. Ilnicki.

Jakie zagrożenia, na przykład radiacyjne, wywołują takie pożary?

W zasadzie żadne. Ogień stwarza jedynie niebezpieczeństwo dla mieszkańców strefy, żyje w niej wciąż kilkadziesiąt osób, drugie kilkadziesiąt w samym Czarnobylu. Jedynie Czerwony Las jest miejscem, gdzie znajdują się radionuklidy, które mogą się unieść w powietrze podczas pożaru, ale wiemy już, że takie zdarzenie nie niesie ze sobą zagrożeń. Ogień dotarł bowiem do Czerwonego Lasu i nie spowodował żadnej katastrofy, na Ukrainie wszystko było w normie.

A czy w strefie są inne tereny, które mogłyby stworzyć takie zagrożenie w razie pożaru?

Nie ma takich miejsc. Najniebezpieczniejszym miejscem jest właśnie Czerwony Las. Sama elektrownia jest betonową enklawą, tam nie da się wedrzeć. Natomiast pożary spowodowały charakterystyczną dla takich zjawisk fatalną jakość powietrza, dlatego też władze ukraińskie nakazywały ludności Kijowa pozostanie w domach – miasto to było podczas pożarów jednym z najbardziej zanieczyszczonych na świecie.

Jak zatem tłumaczyć nieprawdziwe lub dezinformujące informacje o zagrożeniach, które pojawiały się podczas tych pożarów?

Większość ludzi nie ma głębszego pojęcia na temat zagrożeń radiacyjnych, można im wmówić dosłownie wszystko. Są też grupy, które starają się na takich zachowaniach coś ugrać, niektórzy robią to dla zabawy. Jestem natomiast przekonany, że za część tych fake newsów jest odpowiedzialna Rosja, która lubi destabilizować sytuację na Zachodzie. Pamiętajmy, że Moskwa stara się osłabiać zaufanie poszczególnych stron społecznych, dąży do ich skłócenia. Tak było po katastrofie smoleńskiej – Rosjanie celowo nie oddali wraku, by pojawiało się jak najwięcej teorii spiskowych. Dlatego myślę, że to właśnie Kreml jest odpowiedzialny za część tych fake newsów.

image

  Czarnobylska strefa wykluczenia. Fot. T. Ilnicki.

Jakie tereny i obiekty strefy zostały bezpowrotnie stracone podczas tegorocznych pożarów?

Jeśli chodzi o miejsca, które odwiedza przeciętny turysta, to nie ma tu wielkich strat – poza domkami z Ośrodka Szmaragdowy. Generalnie wszystko się zachowało – Prypeć, Czarnobyl-2, czyli tajne miasteczko wojskowe, wieś Kopacze, z której tylko jedna część, odwiedzana przez pasjonatów uległa spaleniu.

Czyli do Czarnobyla turyści będą mogli wrócić?

Jak najbardziej, kiedy tylko Ukraina otworzy granicę i strefę, to bez problemu będzie można się tam udać.

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz Ilnicki – podróżnik, pilot wycieczek, eksplorator miejsc awarii jądrowych, autor książki „Azyl: zapiski stalkera”.

Reklama

Komentarze

    Reklama