Reklama

Gaz

Czy wybrana trasa Baltic Pipe jest optymalna?

Fot.: Gaz-System
Fot.: Gaz-System

We środę 20 czerwca Gaz-System zaakceptował wariant przebiegu gazociągu Baltic Pipe zaproponowany przez firmę Ramboll. Spośród kilku wariantów wybrano biegnący przez szwedzką, a nie niemiecką wyłączną strefę ekonomiczną. Co zaważyło na takim wyborze? Czy wybrana trasa jest optymalna? Energetyka24 przyjrzała się obu wariantom.

Baltic Pipe jest jednym z największych polskich projektów strategicznych ostatnich lat, mającym uniezależnić nasz kraj od dostaw gazu z Rosji. Kluczową rolę odgrywa w tym planie spółka PGNiG, która w procedurze Open Season zarezerwowała gaz o wartości 8,1 mld zł. Jest to racjonalne posunięcie, ponieważ pokrywa się ze strategicznym kierunkiem rozwoju spółki, polegającym na wydobyciu gazu ze złóż norweskich. W rezultacie wraz z odkręceniem kurka w Baltic Pipe, dywersyfikacja dostaw gazu do Polski ma gwarancję powodzenia.

Projekt budowy gazociągu składa się z pięciu elementów i ma na celu połączenie norweskich złóż z polskim systemem gazowniczym. Największe emocje budzi jednak odcinek podmorski, łączący Danię z Polską.

Rozważane warianty przebiegu Baltic Pipe; Gaz-System

Rozważane warianty przebiegu Baltic Pipe; Gaz-System

Jego wyjątkowy charakter polega na tym, że mający mieć ponad 200 km gazociąg przebiegać ma na dnie Morza Bałtyckiego, co wiąże się z wieloma komplikacjami. Przede wszystkim Bałtyk jest wyjątkowo zanieczyszczonym akwenem i wszelkie nowe inwestycje mogą być szkodliwe dla środowiska, zwłaszcza dla gatunków zagrożonych, których jest na tym obszarze niemało.

Ponadto Bałtyk po dwóch wojnach światowych stał się jednym z największych na świecie składowisk broni konwencjonalnej i chemicznej. Dokładne położenie składowisk często nie jest znane, a amunicja i chemikalia były niekiedy wrzucane w drewnianych skrzyniach, przez co nawet najdrobniejsze ich naruszenie może skutkować poważnym zanieczyszczeniem.

Nie bez znaczenie jest też to, że Baltic Pipe krzyżować się ma w dwóch miejscach z innymi gazociągami – Nord Stream i Nord Stream 2 (plany muszą zakładać powstanie gazociągu, nawet jeśli nie jest to jeszcze przesądzone). Wymaga to dodatkowych inwestycji, planów i konsultacji z inwestorem połączeń rosyjsko-niemieckich.

Last but not least, ani Dania, ani Polska nie posiadają doświadczenia w realizacji przedsięwzięć na tak zakrojoną skalą. Jeżeli dokładniej poszukamy w pamięci, to znajdziemy jedynie nienajlepsze doświadczenia Duńczyków z zawieszonym w 2009 roku projektem Skanled i Baltic Pipe, którego nie udało się zrealizować za pierwszym razem, kilkanaście lat temu. Stąd też dla Polski przekonanie Duńczyków, że tym razem będzie inaczej jest olbrzymim wyzwaniem, zwłaszcza, że budowa gazociągu nie leży w żywotnych interesach Kopenhagi. Baltic Pipe dla Duńczyków musi być zatem pewny, stabilny i opłacalny.

Lobby wegetarian i rowerzystów

Wymienione zagrożenia stały się kanwą dla informacji o planowanej działalności opracowanej przez Ramboll. To w ręce tej duńskiej spółki powierzono przygotowanie oceny oddziaływania środowiskowego i dokumentacji technicznej Baltic Pipe, m.in. opracowanie potencjalnych wariantów trasy gazociągu. Wybór był to nieprzypadkowy – Ramboll podobne zlecenia wcześniej wykonywał dla Nord Stream, a obecnie dla Nord Stream 2. W związku z powyższym firma posiada doświadczenie w skutecznej realizacji tego typu projektów na Bałtyku. 

Największym wyzwaniem dla Baltic Pipe jest ekologia. Aspekt ten, często jest pomijany przez polską opinię publiczną, ma olbrzymie znaczenie dla opinii publicznej w Danii, ale także w Szwecji i Niemczech. Opinie ekologów z tych państw musiały natomiast zostać wzięte pod uwagę w trakcie konsultacji w ramach tzw. Procedury ESPOO, którą objęte są wszystkie inwestycje transgraniczne na Bałtyku. A do takich należy Baltic Pipe. Podobnie z resztą jak i Nord Stream 2.

Warianty przebiegu Baltic Pipe na tle obszarów Natura 2000; Ramboll
Warianty przebiegu Baltic Pipe na tle obszarów Natura 2000; Ramboll

Niewykluczone, że właśnie względy ekologiczne zadecydowały o tym, że wybrano wariant północny przebiegu Baltic Pipe, który wiedzie przez szwedzką wyłączną strefę ekonomiczną (WSE), a nie niemiecką. Wskazywać na to mógłby fakt, że zdecydowano się na alternatywny, nieznacznie dłuższy, wariant szlaku północnego, który omija jedną ze stref Natura 2000 i wiedzie przez obszar położony między nią, a Bornholmem.

Wybrany wariant, pod tym względem, rzeczywiście jest dużo bardziej korzystny dla środowiska niż „niemiecki”. Zaprezentowany przez GAZ-SYSTEM przebieg Baltic Pipe przebiega przez stosunkowo niedawno utworzony obszar SE0430187 na południe od regionu Skania. Wariant niemiecki przebiegałby natomiast przez istniejący już od 14 lat obszar DE1552401 leżący na północ od Świnoujścia.

Jeśli porównamy te dwa obszary okaże się, że szwedzka Natura 2000 obejmuje ochroną trzy gatunki zwierząt, podczas gdy niemiecki obszar aż 47 gatunków tak zwierząt, jak i roślin!

Decyzja o ominięciu tego obszaru Natura 2000 nie tylko zmniejszy koszty środowiskowe, ale i finansowe koszty, z którymi wiązałoby się zmniejszenie negatywnego wpływu budowy na wszystkie objęte ochroną gatunki. 

Nie tak głęboka różnica

Pojawiający się przy tym argument dotyczący wzrostu kosztów budowy z uwagi na wydłużenie trasy również nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. Okazuje się bowiem, że już na wstępnym etapie planowania przebiegu bałtyckiej części Baltic Pipe jego długość, w zależności od wariantu, wahała się od 250 – 280 km. Ostatecznie wybrany wariant ma mieć długość 275 km, a więc mieści się w planowanym przedziale, a dzięki ominięciu problematycznych ekologicznie obszarów niweluje zagrożenia w postaci sprzeciwu ekologów i wzrostu kosztów inwestycji.

Fot.: Gaz-System
Fot.: Gaz-System

Oczywiście wybrany odcinek nie jest pozbawiony wad. Trasa gazociągu omijająca Naturę 2000 przebiega stosunkowo blisko Bornholmu, na płytkich wodach ławicy bornholmskiej. Pod tym względem wariant szwedzki generuje więcej wyzwań z uwagi na większe przewyższenia dna morskiego między Basenem Bornholmskim i Basenem Arkony. Łagodniejsze różnice głębokości są w przypadku wariantu niemieckiego, ale wciąż różnica między oboma wariantami nie jest na tyle znacząca, by decydować o wyborze optymalnego wariantu przebiegu rury.

Rosyjsko-niemiecka broń przeciw Baltic Pipe

Po zakończeniu II wojny światowej podjęto decyzję o demilitaryzacji Niemiec. Broń III Rzeszy miała w jej ramach zostać przejęta przez Aliantów lub zniszczona. W przypadku broni chemicznej, w zasadzie tylko drugi wariant wchodził w grę. Tym sposobem dziesiątki statków załadowanych bronią chemiczną wypłynęły na Bałtyk. Brytyjczycy wysłali stare statki w okolice cieśniny Skagerak, po czym całe jednostki, wraz ze śmiercionośnymi substancjami, posłali na dno.

Dużo większym problemem, z polskiego punktu widzenia, okazała się jednak radziecka operacja. Moskwa zdecydowała o tym, aby starą broń chemiczną posłać na dno w Głębi Bornholmskiej. W rzeczywistości nie przejmowano się jednak specjalnie procedurami i beczki oraz skrzynie z amunicją były często wyrzucane po drodze. Niektóre z nich nie opadały, lecz przez długi czas dryfowały po morzu, trafiając na dno w nieznanym miejscu. Niektóre natomiast były wyrzucane na brzeg, tak jak to miało miejsce w 1955 roku w Darłówku, gdzie beczka z iperytem stała się zabawką znajdującej się tam kolonii dzieci. Cześć z nich w wyniku zabawy straciła wzrok.

Problem nabrał nowego znaczenia wraz z budową Nord Stream 1. Wtedy bowiem okazało się, że przebiegać on ma w bliskiej okolicy radzieckiego składowiska broni chemicznej. Na szczęście inwestycję udało się zrealizować nie powodując przy tym katastrofy ekologicznej na Bałtyku.

Wyłowienie amunicji z dna morskiego; Fot.: Szwedzka Straż Przybrzeżna
Wyłowienie amunicji z dna morskiego; Fot.: Szwedzka Straż Przybrzeżna

Z tego względu nie należy też oczekiwać, że inaczej rzecz będzie wyglądała w przypadku Baltic Pipe. Zwłaszcza, że opracowaniem jego przebiegu zajmuje się ta sama spółka, która mierzyła się z problemem broni chemicznej podczas budowy Nord Stream 1. Mimo to i w tym względzie szwedzki wariant Baltic Pipe jest o wiele bardziej korzystny niż niemiecki. Omija on bowiem z daleka składowisko w Ławicy Orlej w niemieckiej WSE, gdzie może leżeć nawet ok. 60 ton broni chemicznej zatopionej w latach 1956-59 przez NRD.

Gazociągi nie mogą się krzyżować?

Stwierdzenie to, inspirowane rosyjskimi „ekspertami”, wielokrotnie mogliśmy usłyszeć w trakcie debaty o Baltic Pipe. A jako że Nord Stream już istnieje, niemożliwym miałoby być powstanie polskiego gazociągu.

W rzeczywistości jest to zwyczajna bzdura, a wszelkiego rodzaju kable i rurociągi niejednokrotnie krzyżują się pod wodą. Nie inaczej będzie w przypadku Baltic Pipe. Już na etapie planowania trasy gazociągu uwzględniono przecięcie tak z istniejącym Nord Stream, jak i planowanym Nord Stream 2. Rozważane jest zastosowanie oddzielającego gazociągi kruszywa lub tzw. „betonowych materaców”.

Zanim ustalone zostaną szczegóły przecięcia gazociągów, zawarte zostanie porozumienie z właścicielem Nord Stream i Nord Stream 2, poprzedzone konsultacjami. W tym względzie wybór wariantu szwedzkiego daje Polsce dużo lepszą pozycję, ponieważ uniknięty zostanie dzięki temu scenariusz, w którym tzw. „crossing” miałby miejsce w niemieckiej WSE, co nie było preferowanym wariantem.

Zdmuchnąć Baltic Pipe 

W przeciwieństwie do crossingu, negatywnie na realizację Baltic Pipe mogłby wpłynąć przecięcie farm wiatraków. Takie zagrożenie było natomiast szczególnie istotne w przypadku niemieckiego wariantu. Dokładnie na trasie „wariantu południowego” rurociągu znajduje się zajmująca znaczne obszary farma Wikinger.

Niemieckie farmy wiatrowe; Fot.: Energy Transition
Niemieckie farmy wiatrowe; Fot.: Energy Transition

Wybór trasy alternatywnej pozwala zwyczajnie ominąć farmę, bez konieczności konsultowania przecięcia i uwzględniania jej na etapie projektowania przebiegu gazociągu. Co oczywiście ma wpływ na ostateczny koszt projektu.

Krok w dobrym kierunku 

Podjęcie decyzji o wyborze „szwedzkiego wariantu” trasy Baltic Pipe nie oznacza oczywiście, że już za chwilę wbita zostanie łopata. Nie oznacza nawet, że gazociąg ostatecznie nie zostanie przeprowadzony „wariantem niemieckim”. Jest to jednak zdecydowanie krok w dobrym kierunku, stanowiący również sygnał dla Duńczyków, że wszystko przebiega zgodnie z planem. 

Oczywiście szampan musi się jeszcze mrozić wiele lat, zanim w Niechorzu będą mogły wystrzelić korki. Przed GAZ-SYSTEMem i polskim rządem stoi wiele wyzwań natury technicznej, ale i propagandowej czy też ekologicznej, które mogą oddalić tę perspektywę, lub ją całkowicie pogrzebać. 

Reklama

Komentarze

    Reklama