Reklama

Gaz

Cios USA w rosyjską energetykę. Cel: pozbawić Putina „broni” i… przykryć blamaż Trumpa [KOMENTARZ]

Fot.: US Capitol
Fot.: US Capitol

W amerykańskim Senacie przedstawiono projekt ustawy, który ma „zapobiec wykorzystywaniu przez Rosję surowców energetycznych jako broni politycznej”. Dokument został zaprezentowany przez republikańskiego senatora, co świadczy o tym, że partia, która poparła w wyborach obecnego prezydenta USA, stara się jak najszybciej zmazać negatywne wrażenie, jakie zostawił za sobą szczyt Trump-Putin.

Przedstawiony w Senacie projekt zatytułowany jest „Energy Security Cooperation with Allied Partners in Europe Act” (ESCAPE). Dokument zaprezentował senator John Barrasso. 

Projekt nowego prawa definiuje dość precyzyjnie pewne elementy polityki Stanów Zjednoczonych w obszarze rywalizacji z rosyjskimi wpływami energetycznymi i politycznymi. Jako cele polityczne Ameryki wskazano m.in. „redukowanie zależności sojuszników i partnerów USA od rosyjskich surowców energetycznych, zwłaszcza zaś od gazu ziemnego, celem umożliwienia tym państwom osiągnięcia trwałego bezpieczeństwa energetycznego”.  Projekt mówi także o „odstraszaniu rządu Federacji Rosyjskiej od używania surowców energetycznych jako broni politycznej” oraz „zwiększeniu bezpieczeństwa energetycznego w Europie” poprzez dostarczanie na Stary Kontynent amerykańskiego LNG.

Projekt jasno wskazuje też na sprzeciw USA wobec budowy gazociągu Nord Stream 2 między Rosją a Niemcami. W celach politycznych znaleźć można bowiem wzmiankę o „kontynuowaniu silnego sprzeciwu wobec gazociągu Nord Stream 2, z uwagi na szkodliwy wpływ tego projektu na bezpieczeństwo energetyczne Europy i gospodarki Ukrainy oraz innych państw Europy Środkowej”

Dokument określa też model Transatlantyckiej Strategii Energetycznej, która ma polegać na dywersyfikacji dostaw energii przez członków NATO. 

Co najistotniejsze, projekt podkreśla obowiązek nakładania sankcji wymierzonych w rosyjskie gazociągi przez prezydenta USA. Dokument wskazuje, że „prezydent powinien nałożyć sankcje na podmiot, jeśli podmiot ten świadomie, po dacie wejścia w życie niniejszej ustawy (…) sprzedaje, dzierżawi, zapewnia rządowi Federacji Rosyjskiej, albo podmiotowi kontrolowanemu przez ten rząd, dobra, usługi, technologie, informacje (…) celem budowy gazociągów eksportujących rosyjską energię”. Prezydent USA może jednak odmówić nałożenia sankcji, uzasadniając odmowę interesem bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych.

W kwestii sankcji, projekt jeszcze bardziej radykalizuje podejście określone w Ustawie o Przeciwdziałaniu Wrogom Ameryki Poprzez Sankcje, obowiązującej od 2017 roku.

Senator Barrasso po zaprezentowaniu projektu podkreślał, że ma on przeciwdziałać wykorzystywaniu przez Rosję surowców energetycznych jako broni politycznej. „Prezydent Władimir Putin używa rosyjskiego gazu by naciągać i grozić naszym sojusznikom i partnerom. Ustawa ESCAPE pozbawi Rosję tej broni poprzez sankcje na gazociąg Nord Stream 2 i ułatwianie eksportu amerykańskiego gazu do naszych sojuszników. Czas, by USA zapewniły naszym sojusznikom trwałe i spolegliwe bezpieczeństwo energetyczne” - powiedział. 

Warto w tym miejscu powiedzieć parę słów o Johnie Barrasso. Pochodzący z Wyoming senator John Barrasso to polityk partii republikańskiej włoskiego pochodzenia. Kiedy w 2007 roku zaczął angażować się w ogólnokrajową politykę, określany był mianem umiarkowanego. Popierał m.in. prawo do przerywania ciąży oraz niektóre świadczenia socjalne. Tymczasem, zdaniem portalu govtrack.us, obecnie Barrasso jest jednym z najbardziej konserwatywnych senatorów partii republikańskiej. Zasiada obecnie w komisji ds. środowiska i prac publicznych, komisji ds. energii i surowców naturalnych oraz w komisji ds. relacji z zagranicą.

Przedstawienia projektu ustawy ESCAPE nie da się analizować w oderwaniu od szczytu Trump-Putin w Helsinkach, gdzie – zdaniem wielu komentatorów – prezydent USA skompromitował się, oddając pole gospodarzowi Kremla. Szczegóły szczytu serwis Energetyka24 opisał tutaj.

Wkrótce po powrocie z Europy, Donald Trump przedstawił dość wątpliwej jakości wyjaśnienia, jakoby miał… przejęzyczyć się podczas konferencji z Putinem w kwestii możliwej ingerencji Rosji w wybory w USA. Tłumaczenie takie raczej na pewno zostało na prezydencie Stanów wymuszone przez jego otoczenie polityczne, które chciało podważyć wygodną dla Moskwy wypowiedź Trumpa, sugerującą, że gospodarz Białego Domu „nie widzi powodu, dla którego to Rosja miała ingerować w wybory w USA”. 

Można z dużą dozą pewności założyć, że po szczycie w Helsinkach konflikt między establishmentem Partii Republikańskiej a Trumpem przybrał na sile. Zapowiedzi dotyczące kroków przeciwko rosyjskiej energetyce pojawiły się w USA tuż po powrocie prezydenta do kraju. Projekt ustawy jest najprawdopodobniej autorstwa konserwatywnego skrzydła partii Republikańskiej, kojarzonych m.in. z wiceprezydentem USA Mikem Pencem.

Cała ta sytuacja sugeruje, że ustawa ESCAPE jest częścią wizerunkowego kontrataku ze strony otoczenia prezydenta USA po kompromitującym spotkaniu w Helsinkach. Dokument wymierzony został w jedną z najbardziej newralgicznych dla Rosji sfer, czyli energetykę. Projekt wyjaśnia zagmatwaną przez Trumpa kwestię podejścia Waszyngtonu do rosyjskich wpływów energetycznych w Europie – jednoznacznie wskazuje, że Stany Zjednoczone zamierzają zapewnić swoim sojusznikom na Starym Kontynencie odpowiednio duże wolumeny energii, torpedując jednocześnie rosyjskie projekty gazociągowe pokroju Nord Stream 2.

Zwłaszcza ta ostatnia kwestia jest szczególnie ważna – kilkanaście dni temu w przestrzeni informacyjnej pojawiły się wiadomości o „nowych instrukcjach” Waszyngtonu, zapewniających, że podmioty pracujące przy kontrowersyjnym podbałtyckim połączeniu mogą się nie obawiać sankcji. Doniesienia takie zostały szybko zdementowane, a amerykański Departament Energii ostrzegł ponownie partnerów Gazpromu przed możliwymi restrykcjami. Niemniej, sprzyjało to chaosowi informacyjnemu w tej kwestii.

Dodatkowe zamieszanie nastąpiło w trakcie lipcowego europejskiego tournée prezydenta Trumpa. Podczas szczytu NATO w Bruskeli i w rozmowach z brytyjską premier May, w ostrych słowach skrytykował on koncepcję zawierania umów gazowych z Rosją, a gazociąg Nord Stream 2 nazwał „strasznym”. Tymczasem, podczas spotkania z Putinem w Helsinkach, prezydent USA uznał kontrowersyjne połączenie za „decyzję Niemiec”, dając tym samym do zrozumienia, że nie zamierza interweniować w tej sprawie za pomocą sankcji. Te dwa komunikaty pojawiły się na przestrzeni zaledwie kilku dni, co również zaskoczyło wielu komentatorów.

Choć dynamika zmian w kwestii podejścia Stanów Zjednoczonych do rosyjskich działań energetyczno-politycznych jest imponująca, to jednak założenie, że ustawa zostanie szybko wprowadzona, a projekt Nord Stream 2 storpedowany sankcjami USA, jest pozbawione solidnych podstaw. Przyjmując nawet, że prace w Kongresie pójdą szybko, a w projekcie nie zostaną wprowadzone istotne zmiany, to ostateczna decyzja nadal należeć będzie do prezydenta USA.

Tymczasem, dla Donalda Trumpa, działanie takie byłoby porażką wizerunkową i polityczną (w ujęciu wewnętrznym). Okazałoby się bowiem, że Kongres (a raczej: partia Republikanów) postawił gospodarza Białego Domu pod ścianą i nie dał mu możliwości manewru, zaprzeczając jednocześnie narracji Trumpa, jakoby spotkanie z Putinem było „wielkim sukcesem”. Sam gazociąg Nord Stream 2 jest zaś najprawdopodobniej częścią pewnych szerszych negocjacji między Trumpem a Putinem, które koncentrują się na trójkącie Syria-Iran-Izrael.

Reklama

Komentarze

    Reklama