Gaz
Polska energetyka powinna przyjąć dymisję ministra Szyszki z ulgą [KOMENTARZ]
W Pałacu Prezydenckim odegrany został wczoraj ostatni akt sztuki pt. „Rekonstrukcja”. I choć o części dokonanych zmian mówiło się od dłuższego czasu, to niektóre z nich stanowiły jednak pewne zaskoczenie. Jedną z nich, wywołującą skrajne emocje, było odwołanie prof. Jana Szyszki z funkcji ministra środowiska.
Zmiana w resorcie środowiska, tyleż oczekiwana, co zaskakująca w kontekście innych ruchów personalnych w gabinecie Mateusza Morawieckiego, będzie miała z pewnością swoje energetyczne implikacje. Odszedł bowiem minister, który zarówno w ramach swoich uprawnień, jak i poprzez wykorzystywanie pozycji politycznej, mocno ingerował w politykę energetyczną państwa. Nie zawsze wprost, nie zawsze oficjalnie, ale zazwyczaj skutecznie.
Obszarem szczególnie ważnym dla prof. Szyszko, także (a może przede wszystkim?) ze względu na uwarunkowania natury personalno-ideologicznej, był rozwój szeroko rozumianej geotermii. Jedną z decyzji, która w tym kontekście szeroko komentowano, było zawarcie ugody z fundacją Lux Veritatis, której rząd PO-PSL odebrał przyznane wcześniej dofinansowanie na poszukiwanie wód geotermalnych w Toruniu. Fundacja, mimo to, podjęła decyzję o realizacji przedsięwzięcia. W 2009 wytoczyła także proces cywilny NFOŚiGW, w ramach którego zażądała odszkodowania w wysokości 22 mln zł plus należne odsetki. W związku z ugodą pomiędzy NFOŚiGW oraz Lux Veritatis, w lutym 2016 roku sąd umorzył postępowanie. „Wypowiedzenie [umowy dotyczącej dofinansowania, przyp. red.] miało charakter stricte pozamerytoryczny" - powiedział sędzia przewodniczący rozprawie. Na mocy ugody fundacja otrzymała odszkodowanie w wysokości 26 mln zł.
Nie jest tajemnicą, że były już minister Szyszko należy do gorących (nomen omen) zwolenników geotermii, energetyki wodnej oraz generalnie wykorzystywania krajowych zasobów. Wielokrotnie podkreślał on, że zarówno w walce ze smogiem, jak i w realizacji zobowiązań wynikających polityki klimatycznej, powinniśmy w większym stopniu opierać się o wspomniane powyżej źródła, a w mniejszym np. o energetykę wiatrową, czy atom. Za takim wariantem miałyby przemawiać m.in. kwestie kosztowe (związane zarówno z etapem inwestycyjnym, jak i eksploatacyjnym) oraz fakt, że Polska posiada „przebogate” (jak twierdzi min. Szyszko) zasoby geotermalne.
Takie podejście znalazło odzwierciedlenie zarówno w działaniach resortu środowiska na rzecz rozwoju geotermii (np. poprzez różne formy dofinansowania), jak i blokowaniu budowy elektrowni atomowej. Tajemnicą Poliszynela jest, że prof. Jan Szyszko należał do grona jej najważniejszych przeciwników. Istnienie rozbieżności w tej kwestii pomiędzy ministerstwami energii i środowiska potwierdzał m.in. ówczesny wicepremier Mateusz Morawiecki: ,,Ten -atomowy konflikt - wyglądał w taki sposób, że pomiędzy ministrem Tchórzewskim a ministrem Szyszko toczyła się rzeczowa, merytoryczna dyskusja, niekiedy też z moim udziałem”- mówił dzisiejszy prezes Rady Ministrów w wywiadzie dla Programu Pierwszego Polskiego Radia. Miejmy nadzieję, że dymisja Jana Szyszki będzie stanowiła pozytywny impuls dla rozwijania programu jądrowego - na przełomie roku (a więc w czasie, na który zapowiadano podjęcie ostatecznej decyzji w tej sprawie), powszechne było przekonanie (potwierdzone nieoficjalnie przez Energetykę24), że dopóki w rządzie jest rzeczony polityk, dopóty będzie kłopot z intensyfikacją działań dotyczących „polskiego atomu”. Pozostaje mieć nadzieję, że zmiany w rządzie pomogą w nadaniu projektowi atomowemu nowej dynamiki.
Zmiana na stanowisku ministra środowiska jest także istotna, ponieważ 18 sierpnia 2016 roku prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę nowelizującą Prawo Atomowe. Miała ona ma na celu zmianę przepisów dotyczących powoływania i odwoływania wiceprezesów Państwowej Agencji Atomistyki oraz Rady do spraw Bezpieczeństwa Jądrowego i Ochrony Radiologicznej. Minister Środowiska, na jej mocy, może powoływać i odwoływać wiceprezesów PAA nawet w sytuacji, kiedy stanowisko prezesa pozostawałoby nieobsadzone. Ponadto, to szef resortu środowiska (a nie jak dotychczas prezes Agencji) powołuje członków Rady, po zasięgnięciu opinii prezesa PAA.
Niezwykle istotnym, aspektem „energetycznej” działalności ministra Jana Szyszko była także polityka klimatyczna. Ważnym wydarzeniem w tym kontekście były paryskie obrady Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu COP21. Zawarto wówczas porozumienie,którego głównym założeniem jest utrzymanie wzrostu globalnych średnich temperatur na poziomie mniejszym, niż 2 stopnie Celsjusza (optymalnie 1,5 stopnia) w stosunku do epoki preindustrialnej (1900 r.) Porozumienie, co akcentowali przedstawiciele rządu, ma kształt korzystny dla Polski, ponieważ mówi nie tylko o celach związanych z redukowaniem emisji gazów cieplarnianych, ale wprowadza również koncepcję „neutralności klimatycznej” - nie używając przy tym terminu „dekarbonizacja”. W dużym uproszczeniu oznacza to, że emisja np. dwutlenku węgla może być bilansowana ze zdolnością do jego pochłaniania.
Na potencjalne korzyści płynące z tych zapisów zwracał uwagę minister Jan Szyszko podczas konferencji zorganizowanej w związku ze złożeniem dokumentów ratyfikacyjnych: (…) Z drugiej strony wykorzystamy proces pochłaniania CO2 przez lasy. Dzięki temu możemy nie tylko zmniejszać koncentrację dwutlenku węgla w atmosferze, ale także wykorzystać go do regeneracji gleb i lasów, a przez to wpływać na poprawę jakości wody, powietrza i ochronę bioróżnorodności. Te działania wpisują się w politykę zrównoważonego rozwoju i mogą być przykładem dla innych państw”. W tym kontekście polski rząd, za sprawą wspomnianego ministra, promował koncepcję „leśnych gospodarstw węglowych”. Polegała ona na założeniu, że niektóre gatunki drzew posiadają większą zdolność do pochłaniania dwutlenku węgla w naturalnym procesie fotosyntezy. Dzięki odpowiednim zabiegom hodowlanym możliwym miałoby być stymulowanie tego zjawiska i osiąganie zgodnych z oczekiwaniami rezultatów. Jest to koncepcja, która budziła sporo dyskusji i kontrowersji wśród ekspertów, powątpiewających w skuteczność obranej taktyki.
Kiedy rozmyślamy o polityce klimatycznej, to nie należy zapominać o niewątpliwym sukcesie ministerstwa środowiska i jego szefa, którym było przyznanie Polsce prawa do organizacji 24. sesji Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych (UNFCCC) w sprawie zmian klimatu - COP24. Odbędzie się ona w grudniu 2018 i stwarza szansę, aby głos naszego kraju oraz podnoszone argumenty, były bardziej słyszalne na arenie międzynarodowej.
Na zakończenie warto wspomnieć o tych działaniach prof. Jana Szyszko i kierowanego przez niego resortu, które nie były wprawdzie wprost związane z sektorem energetycznym, ale mogły (i nadal mogą) mieć dla niego bardzo poważne negatywne konsekwencje. Chodzi oczywiście o spór z Komisją Europejską dotyczący wycinki w Puszczy Białowieskiej. Minister Szyszko z wyjątkową nonszalancją potraktował postanowienia Trybunału Sprawiedliwości UE w tej materii, co może mieć daleko idące konsekwencje dla polskiej walki z rosyjską dominacją na rynku gazu. Nie respektowanie przez Polskę postanowień TSUE oraz lekceważenie europejskiego prawa wydaje się być bowiem mocno niekompatybilne z równoczesnym domaganiem się tego od strony rosyjskiej - w kwestii przestrzegania zapisów trzeciego pakietu energetycznego, gazociągu OPAL, czy budowy Nord Stream 2. W tym kontekście warto przypomnieć informacje Energetyka24, mówiące o tym, iż prawnicy wynajęci przez Gazprom podjęli wysiłki w kierunku znalezienia orzeczeń TSUE, które nie zostały wykonane przez nasz kraj. Postępowanie resortu środowiska ws. puszczy może nieść ze sobą daleko idące konsekwencje natury prawnej, energetycznej oraz informacyjnej.
Podsumowując - mając na uwadze wyzwania stojące przed sektorem energetycznym oraz napięte relacje z instytucjami unijnymi (od których także zależy jego dalsza kondycja), można skonstatować, że polska energetyka powinna przyjąć dymisję ministra środowiska z pewną ulgą.
Zobacz także: "Potop szwedzki" w elektroenergetyce? Rośnie import energii do Polski [KOMENTARZ]
Zobacz także: Do Świnoujścia przypłynęło już ponad 5 mln m3 gazu