Reklama

W lipcu br. rosyjski gigant ostrzegł inwestorów, że jeśli dojdzie do ostatecznego zatwierdzenia amerykańskich sankcji wobec Rosji, to zagrożą one bezpośrednio projektom Turkish Stream oraz Nord Stream 2. Zdaniem Rosjan mogą one zostać „odroczone lub zablokowane”. 

Nowe  sankcje pozwolą Amerykanom nałożyć kary na firmy współpracujące m.in. z rosyjskim sektorem energetycznym - także w rejonie Arktyki. Eksterytorialny charakter regulacji sprawia, że możliwe będzie objęcie nimi podmiotów, które wspierają działalność powiązanych z Kremlem przedsiębiorstw np. poprzez dostarczanie części zamiennych, technologii, czy finansowania.

Przypomnijmy: Rosja i Turcja rozpoczęły rozmowy nt. realizacji projektu Turkish Stream pod koniec 2014 roku, gdy Moskwa zrezygnowała z budowy gazociągu South Stream (biegnącego przez Bułgarię) po sprzeciwie Komisji Europejskiej. W realizacji wspólnego przedsięwzięcia na pewien czas przeszkodził kryzys polityczny na linii Moskwa-Ankara. Wraz jednak z normalizacją stosunków w lecie ubiegłego roku strony wznowiły kontakty w sprawie inwestycji.

W październiku 2016 roku w Stambule Rosja i Turcja podpisały porozumienie międzyrządowe dotyczące budowy gazociągu Turecki Potok. W dokumencie jest mowa o budowie dwóch nitek. Długość odcinka lądowego w Turcji ma wynosić około 180 km. Prezes Gazpromu, Aleksiej Miller mówił we wrześniu 2016 roku, że strona turecka zaoferowała możliwość dostarczania gazu przez Turecki Potok do granicy turecko-greckiej. W maju br. Rosja przystąpiła do budowy morskiego odcinka gazociągu.

Zobacz także: OMV: Europa potrzebuje gazu z Rosji

Zobacz także: Gospodarka ponad wszystko. Niemcy stają w obronie swoich interesów [ANALIZA]

Reklama
Reklama

Komentarze